środa, 6 października 2010

TATA WCIĄŻ BIEGA

Fot. W.Szota / maratonczyk.pl
Po maratonie zrobiłem sobie dwa tygodnie przerwy od biegania. Potem kilka razy wyszedłem potruchtać i... wziąłem udział w Biegnij Warszawo!
Co zabawne - bez większego napinania się i w całym tłumie biegaczy (ponoć wystartowało 9,5 tys. osób) uzyskałem swój najlepszy w historii wynik na dystansie 10 km!
Druga życiówka w tym roku... córeczko - dajesz moc! :)

I niech schowają się wszyscy, którzy przyszłych rodziców straszą pustelniczym życiem, porzuceniem pasji i brakiem czasu na wszystko.

sobota, 18 września 2010

WROCŁAW MARATON

Pobudka o 6 rano. Zaraz po przebudzeniu idę do lodówki, bo śniadanie trzeba zjeść około 3 godzin przed startem, żeby zdążyć je strawić. Maraton Wrocławski rusza o 9:00.
Po śniadaniu szybki prysznic i zakładam strój do biegania. Najważniejsza jest okolicznościowa koszulka ze zdjęciem Majki, którą zamówiłem przez internet w zeszłym tygodniu. W końcu dziś są jej pierwsze imieniny i to ona była moją motywacją do ponownego zmierzenia się z maratonem. Przebiec ponad 42 km ze zdjęciem córki na piersi - bezcenne!

poniedziałek, 13 września 2010

ZADANIE WYKONANE!

Mogę zamledować, iż zgodnie z obietnicą, przebiegłem maraton we Wrocławiu. :)

Po dwuletniej przerwie wróciłem na trasę maratonu i zaznałem na niej tych samych przyjemności co zawsze - euforii, radości, siły, bólu, zmęczenia i ostatecznie szczęścia z ukończenia biegu.

Przez ponad 30 km zasuwałem na czas poniżej 4 godzin, ale zderzenie z maratońską "ścianą" na 34-tym km sprowadziło mnie na ziemię. I skończył się rześki bieg a zaczęła mozolna walka z wyczerpaniem i skurczami obu ud.

Linię mety przekroczyłem po 4 godzinach i 7 minutach. I choć na ostatnich kilometrach straciłem mnóstwo czasu, to udało się poprawić mój życiowy rekord. :)

Obszerna relacja z tego biegu już wkrótce!

niedziela, 12 września 2010

IMIENINY MAJKI!

Wszystkiego najlepszego kochana córeczko!
Strasznie się cieszę, że jesteś z nami.

Dzisiaj biegnę maraton, by dać upust tej radości i energii jaką nam dajesz.

Trzymaj za mnie te swoje drobne paluszki.

Widzimy się na 30-tym kilometrze.



piątek, 10 września 2010

ŁADOWANIE AKUMULATORÓW

2 dni do maratonu.
Jesteśmy już we Wrocławiu.

Podróż z Warszawy na szczęście przebiegła zgodnie z planem - maluch przespał większość drogi w foteliku i zatrzymywaliśmy się jedynie dwa razy na solidne karmienia. Maja rozpłakała się dopiero w samym Wrocławiu, kiedy utknęliśmy w korku. Zresztą wcale jej się nie dziwię, też mnie wkurzył ten postój na samym końcu długiej trasy. No, ale jakoś się doturlaliśmy i wszyscy głęboko odetchnęli. Pierwsza wyprawa Mai za nami!

poniedziałek, 6 września 2010

OSTATNIE OSTRZENIE

28. Wrocław Maraton już za tydzień.

Nic nie powinno mi zakłócić dobrego samopoczucia na linii startu. W końcu plan zrealizowałem niemal perfekcyjnie - pomimo nawału nowych obowiązków, a córeczka jest zdrowa i daje nam mnóstwo radości i energii.
Wszystko, co mogłem zrobić - wykonałem. Zostaje tylko przebiec 42,195 km. Tego dobrego samopoczucia zapewne starczy na jakieś 30 km. Potem zacznie się walka.

Jednak w tej chwili mam co innego na głowie - szykujemy się do podróży. Pierwszej tak dalekiej podróży z Mają na pokładzie.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

PROFESOR ODPOWIADA

Na moje pytanie wysłane do redakcji "Polityki", "Pomocnika historycznego" oraz kilku autorów publikacji "Maraton. 2500 lat od wielkiej bitwy" odpowiedział profesor Włodzimierz Lengauer.
Pytałem czy się nie mylę w obliczeniach szacując, że od Bitwy pod Maratonem upłynęło dopiero 2499 lat.

Oto odpowiedź:

wtorek, 24 sierpnia 2010

PRAWIE 2500 LAT PÓŹNIEJ

8 tygodni od urodzin Mai.
3 tygodnie do maratonu we Wrocławiu.

Powoli oswajam się ze swoją rolą taty i naszym małym współmieszkańcem. Maja natomiast powoli oswaja się ze światem zewnętrznym i swoimi rodzicami. Nie jest łatwo, ale z pewnością nie jest też nudno.

Może zastanawiacie się, dlaczego swój pierwszy "tatowy" maraton chcę przebiec akurat we Wrocławiu 12 września? Przecież tu na miejscu jest świetnie zorganizowany maraton warszawski, a w październiku - największy w Polsce maraton w Poznaniu...

czwartek, 5 sierpnia 2010

OD ŚWITU DO ZMIERZCHU

Wczoraj wyszedłem biegać o 5 nad ranem. Wkrótce po tym, jak Maja wybudziła nas swoim płaczem. Po prostu po przewinięciu córeczki i oddaniu jej mamie do karmienia, założyłem buty i wyszedłem w chłód poranka.

Świt to wspaniała pora do biegania, o ile oczywiście przespało się wystarczającą ilość godzin, by móc się tak wcześnie zwlec z łóżka.

wtorek, 27 lipca 2010

NA POWSTAŃCZYM SZLAKU

Minął właśnie 4 tydzień od narodzin Mai. Prowadzić treningi przygotowujące mnie do maratonu jeszcze jakoś się udaje, ale na wpisy do tego bloga czasem już zwyczajnie brakuje czasu. No, ale nie poddajemy się. Ani Maja, ani ja.

Dziś udało się ją uśpić dopiero po długiej i męczącej walce.

środa, 14 lipca 2010

Z NIEMOWLAKIEM POD JEDNYM DACHEM

Udało się wrócić do regularnych treningów.

Po przejściu przez pierwszy, najtrudniejszy tydzień życia mojej córki, w drugim udało mi się tak zorganizować czas, żeby znaleźć czas na bieganie. Czasem wymaga to wyjścia z domu o nietypowej dla mnie godzinie (5 rano, 22 wieczorem), czasem muszę jakiś trening przesunąć o jeden dzień, ale dzielnie trzymam się liczby 4 treningów tygodniowo.

środa, 7 lipca 2010

JASNA STRONA MOCY

Za nami pierwszy tydzień.

Nie było łatwo. Najpierw nie przespana noc na sali porodowej - dla mamy doznanie graniczne, ogromny wysiłek włożony w sprowadzenie na świat małego człowieka; dla taty niezwykle intensywne i silne przeżycie z symbolicznym przecięciem pępowiny na końcu. Jednym cięciem oddzielam małą Maję od mamy. Teraz musi oddychać samodzielnie, jeść samodzielnie, rozglądać się i płakać - też samodzielnie.

wtorek, 29 czerwca 2010

MAMY JĄ!

Nie mam siły pisać więcej, ale mała Maja jest już z nami.

Urodziła się dziś (29.06) o 4:40 nad ranem.

Po tym czego doświadczyłem dziś na sali porodowej, po tym co zobaczyłem w wykonaniu mojej żony muszę powiedzieć uczciwie - maraton we Wrocławiu to betka.
Nie mam wyjścia, muszę go przebiec koncertowo, żeby choć zasymbolizować sposób, w jaki moja Marzenka powiła naszą pierworodną córeczkę.

Dziewczyny - byłyście dziś wspaniałe.

Kocham was.

niedziela, 27 czerwca 2010

PAPIEROWE PLANY

77 dni do maratonu we Wrocławiu.
15 dni do końca urlopu.
I niewiadomo ile dni do porodu.

Dziś minął 9-ty dzień po terminie. Lekarze mówią, że jak się nic nie wydarzy to moja żona zostanie już jutro w szpitalu. Będą obserwować jeszcze kilka dni i jak nadal nic się nie stanie, to zaczną wywoływać poród.
Trochę słabo.

Rano wychodzę biegać.

wtorek, 22 czerwca 2010

JESTEŚ SERCA BICIEM

Szpital odwiedzamy już co dwa dni.

Takie jest zalecenie lekarza, który na podstawie odczytu KTG stwierdził, że nasza córeczka ma się dobrze, choć wciąż jej nieśpieszno na świat. Dzisiaj mija 6 dzień po terminie.

KTG (kardiotokograf) to urządzenie zapisujące tętno pracy serca płodu i częstotliwość skurczy macicy. I kiedy tak przyglądam się zmieniającym cyfrom na wyświetlaczu KTG od razu kojarzy mi się to ze wskazaniami pulsometrów jakich używają biegacze, aby śledzić swoje postępy.

sobota, 19 czerwca 2010

W BLOKACH STARTOWYCH

Czasem oczekiwanie jest bardziej męczące niż wysiłek.

A my wciąż czekamy.
W zeszły czwartek (17.06) minął przewidywany termin narodzin naszej córeczki.

Liczyliśmy na jakąś akcję, odejście wód, czy chociażby skurcze, a tu nic. Oczywiście termin jest szacunkowy, poród może się zacząć dwa tygodnie wcześniej albo później. A jednak przez dziewięć miesięcy ta data mocno wbiła się nam do głów - wszystko miało być gotowe do tego dnia. Wszystkie sprawy pozałatwiane, pokoik dla dziecka przygotowany, urlop z pracy wzięty, a dzidziuś siedzi sobie w macicy i ani myśli przychodzić na świat.
W sumie trudno się dziwić.

Od trzech dni jesteśmy w blokach startowych, tylko wystrzału startera coś nie słychać...

środa, 16 czerwca 2010

PĘPKOWE

Podobno się nie uda.

Wielu moich znajomych przestrzega mnie przed tymi pierwszymi tygodniami, które nastąpią po urodzeniu dziecka i postawią nasz świat na głowie.
Mamy się z żoną teraz wysypiać, bo ze spaniem będzie słabo. Mamy się nachodzić do kina, bo wspólne wieczory w kinie raczej przejdą do historii. Mamy się naczytać książek, nachodzić do restauracji, wyleniuchować za wszystkie czasy, bo za momencik wszystkie te przyjemności skończą się i długo nie wrócą.

Kurcze, to może najem się również na cały rok z góry...??

niedziela, 13 czerwca 2010

ZOSTANE TATĄ, PRZEBIEGNĘ MARATON

Za kilka dni zostanę tatą.


Pokoik dla mojej córeczki jest już przygotowany - stoi w nim łóżeczko, na nim czeka przewijak. Jest wielki regał, a w nim ubranka w przeróżnych kolorach. W łazience czeka wanienka, w kącie pokoju dumnie stoi wózek, obok fotelik do auta. Są pieluchy, kremy, nawilżone chusteczki, buteleczki, podgrzewacz i smoczek. Na półce dumnie widnieje zaświadczenie o ukończeniu szkoły rodzenia.

Teoretycznie jestem gotowy.