![]() |
Półmaraton Wiązowna 2015 |
Dwa biegi połmaratońskie za mną. Jakie wnioski można
wyciągnąć ze startów na tym dystansie i jak zaplanować optymalne dla nich
tempo? Niełatwe to pytanie.
Półmaraton w Wiązownie - naprawdę wspaniała impreza, która
już tradycyjnie otwiera dla mnie sezon startowy, po ciężkich zimowych
przygotowaniach. W tym roku wzięta pod opiekuńcze skrzydła nowego/starego wójta
(patrz: Zima kończy się w Wiązownie), z obniżoną opłatą startową i rozgrywanymi jednocześnie
Mistrzostwami Dziennikarzy w Półmaratonie.
Moja taktyka była prosta - podczas całego cyklu przygotowań
traktowałem tempo 4:30 km/min jako tempo półmaratońskie i zdolność jego
utrzymania przez cały dystans planowałem właśnie sprawdzić. Daje to szanse na
wynik odrobinę poniżej 1 godziny i 35 minut. Moja życiówka z ubiegłorocznego
Półmaratonu Warszawskiego wynosiła 1:33:48 i do tego wyniku pragnąłem się
zbliżyć. Taki poziom wydolności dobrze rokowałby na dalsze przygotowania do
wiosennego maratonu.
![]() |
Humor i samopoczucie jeszcze dopisują |
I nie ma co ukrywać - Półmaraton w Wiązownie ułożył mi się
fantastycznie. Ruszyłem planowanym tempie i pomijając początkowy nieco rwany
kilometr (wiadomo tłok na starcie), przez pierwszą połowę dystansu utrzymywałem
je bez większych problemów. Co prawda na tym etapie wiatr wiał biegaczom nieco
z ukosa i w twarz, ale radziłem z tym sobie wykorzystując utrzymującego to samo
tempo towarzysza z grupy biegowej Darka, z którym wymienialiśmy się na
prowadzeniu i wzajemnie pilnowaliśmy zaplanowanej prędkości.
Prawdziwa próba miała jednak dopiero nadejść po półmetku. Dopiero wtedy organizm zaczął odczuwać trudy wysokiego jak na
moje standardy tempa, a nasza współpraca z Darkiem powoli, acz nieuchronnie
zmieniała się w rywalizację. Po piętnastym kilometrze pożegnałem się
ostatecznie z poczuciem komfortu i wkładałem coraz więcej wysiłku w
kontrolowanie tempa. Koło 16-tego kilometra Darek oderwał się ode mnie i pognał
do przodu. Patrzyłem z nieukrywaną zazdrością jak podkręcił tempo decydując się
na atak.
Ja jednak pilnowałem równej prędkości. Już wtedy wiedziałem,
że przyspieszyć będę mógł co najwyżej na ostatnim kilometrze, jeżeli w ogóle.
Ale tempo utrzymywałem stabilne i powoli zacząłem mijać wyraźnie słabnących i
zwalniających na ostatnim fragmencie biegaczy. I kiedy zbliżaliśmy się powoli
do Wiązowny dostrzegłem też biegnącego przede mną Darka. Dzielący nas dystans
powoli zaczął się zmniejszać. Uznałem, że przyszło mu zapłacić już teraz za
podbijanie tempa i uczepiłem się myśli o dogonieniu go, by motywować się do
dalszej walki. Moje tempo wciąż oscylowało lekko poniżej 4:30.
![]() |
Mowa ciała mówi wszystko - ja z Darkiem na mecie półmaratonu w Wiązownie |
Zrównaliśmy się jakieś 800 metrów przed metą. Zaczaiłem się
za nim, ale zauważył mnie. Jednak to co mnie dodawało teraz skrzydeł, jemu odebrało
motywację. Ruszyłem ostatecznym sprintem do mety, mocno licząc na to, że mój
przyjaciel nie wykrzesa z siebie już sił na minięcie mnie na ostatniej prostej.
I udało się! Wpadłem na metę, a Darek tuż za mną. Uzyskany czas to 1:33:50, a
więc tylko dwie sekundy mniej niż życiówka. Świetnie! To niemal wyrównanie
rekordu.
Dziękuję mój towarzyszu trasy! Bez Ciebie i naszej
rywalizacji nie miałbym takiej mocy i takiej motywacji, a ten bieg nie miałby
swojej własnej historii. Jestem pewien, że planujesz już zemstę i odegrasz sie
na mnie podczas Orlen Maratonu. ;)
![]() |
Emilia z Mają oczywiście brylowały na targach expo na Stadionie Narodowym |
Po tym sukcesie postanowiłem pójść za ciosem i w
nadchodzącym Półmaratonie Warszawskim zaatakować czas 1:30. Uznałem, że nie ma
co powtarzać tego samego schematu, ale sprawdzić co się wydarzy, kiedy podniosę
poprzeczkę. Tempo miało już oscylować w okolicach 4:15 min na kilometr.
Wiedziałem, że do półmetka na pewno dociągnę, gdyż podobne tempo udawało mi się
utrzymać w startach na 10 km, ale co się wydarzy później? Chciałem zobaczyć na
jakim etapie osłabnę z sił - a może jednak dociągnę do mety? Jednym słowem,
podjąłem się najbardziej zabójczej i cieszącej się najgorszą sławą taktyki
- "do półmetka na maksa, a potem
się zobaczy". :)
No i zobaczyłem. Podczas pierwszej połowy Półmaratonu
Warszawskiego uzyskałem swój trzeci najlepszy wynik na 10 km w historii moich
startów ulicznych (42:55), jednak do tej pory po wykręceniu takiego rezultatu
nie musiałem biec kolejnych 11 km. Po 12 kilometrze zaczęła się katorga. Tempo
dramatycznie spadło, pacemaker na 1:30 zaczął się oddalać, a następnie niknąć
na horyzoncie, a ja poczułem się jak w końcówce maratonu. Wypłukany z sił i
rozbity. Ostatkiem woli starałem się nie zejść poniżej 5 min na km (czyli
mojego tempa martońskiego), żeby ta próba dała mi posmak tego, co czeka mnie na
maratonie.
![]() |
Finisz w Półmaratonie Warszawskim |
I znowu asfalt potwierdził stare prawdy biegowe - kto
zacznie za szybko, w końcówce straci jeszcze więcej. Przewagę, którą zyskałem
dzięki szybkiej dyszce, roztrwoniłem w drugiej części biegu. Czasu na mecie nie
mogę się wstydzić - 1:34:27 wstydu nie przynosi, ale styl w jakim to osiągnąłem
był porażająco zły.
Załączam poniżej porównania graficzne obydwu półmaratonów,
żeby można było zobaczyć jak niewielkie były różnice czasowe na poszczególnych
kilometrach, a przecież jakże kolosalną różnice wywołały w samopoczuciu. Warto
zwrócić uwagę, że w obydwu przypadkach na 20 km miałem podobny czas - 1:29:10,
z tym że w Wiązownie mogłem jeszcze ostro finiszować, a w Warszawie to nie było
już wykonalne.
Wnioski są oczywiste - biegu długodystansowego nie można
zaczynać za szybko, warto się trzymać prędkości wypracowanych podczas
treningów. Problematyczne jest właśnie dokładne określenie tego tempa, gdyż jak
widzimy niewielka zdawałoby się różnica 10-15 sekund na kilometr, czyni ogromną
różnicę w funkcjonowaniu organizmu i jeżeli przekroczymy tę niewidzialną linię,
to w końcówce wyścigu czekać nas może zawód. Planując więc czas na półmaraton
zacząłbym od wyniku uzyskanego w biegu na 10 km. Półmaraton musimy zacząć w
tempie o te 10-20 sekund wolniejszym na km, niż w pobiegniętej na maksa dyszce.
I jeżeli w drugiej połowie biegu będziemy dobrze się czuć - wtedy możemy
przyspieszyć. Próby robienia tego na odwrót przynoszą niestety opłakane
rezultaty.
A jak wynik z półmaratonu przełożyć na tempo w maratonie?
Dziś nie będę wróżył z fusów. Już jutro biegnę w Orlen Maratonie i z pewnością
po jego ukończeniu będę w tej kwestii dużo mądrzejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz