piątek, 26 czerwca 2015

BIEG RZEŹNIKA

Podejście zdaje się nie mieć końca. Już rozpoczynając wspinaczkę na Smerek wiedzieliśmy, że czeka nas teraz najtrudniejsza część trasy. Nie sądziłem jednak, że kilometry mogą się tak strasznie dłużyć. Jesteśmy w drodze już od ponad 10 godzin i zmęczenie coraz bardziej daje się nam we znaki. Kiedy zza drzew przebija się ku nam ostre światło słoneczne, wiem już że dotarliśmy do granicy lasu. Zdaje mi się, że szczyt musi już być tuż, tuż.

Nic bardziej mylnego - kiedy wkraczamy na otwartą przestrzeń, roztacza się przed nami rozległy widok na połoninę. Jak okiem sięgnąć, widać sznur maszerujących z mozołem postaci – coraz wyżej i wyżej, pośród porośniętych krzewami skał. I ten korowód ciągnie się w nieskończoność – aż ku odległemu szczytowi, zwieńczonemu metalowym krzyżem.