Szpital odwiedzamy już co dwa dni.
Takie jest zalecenie lekarza, który na podstawie odczytu KTG stwierdził, że nasza córeczka ma się dobrze, choć wciąż jej nieśpieszno na świat. Dzisiaj mija 6 dzień po terminie.
KTG (kardiotokograf) to urządzenie zapisujące tętno pracy serca płodu i częstotliwość skurczy macicy. I kiedy tak przyglądam się zmieniającym cyfrom na wyświetlaczu KTG od razu kojarzy mi się to ze wskazaniami pulsometrów jakich używają biegacze, aby śledzić swoje postępy.
W sportach wytrzymałościowych (biegi długodystansowe, kolarstwo, pływanie) podstawową miarą poziomu wytrenowania, jakości treningu czy poziomu zmęczenia jest tętno serca.
Bo podczas biegu uruchamia się cała maszyneria naszego organizmu - pracują mięśnie, serce pompuje krew dostarczając im tlen, płuca zaciągają powietrze, w komórkach spalane są węglowodany (a następnie tłuszcze), produkowana jest energia napędzająca nasz ruch.
Jeżeli pamiętacie z zajęć w-f to straszne uczucie wywoływane przez bieg na 400, lub co gorsza 1000 metrów - tą nieznośną galopadę serca, brak oddechu i suchość w ustach - to był to efekt paniki waszego serca, zaskoczonego nagłym wysiłkiem. Biło ono za szybko, energia splała się zbyt gwałtownie, a cała maszyneria zacinała się. Trzeba było się zatrzymać.
Ale jak się okazuje serce - podobnie jak inne mięśnie - też można trenować.
Stopniowo dozowany wysiłek przyzwyczaja serce do pracy, reguluje wszystkie procesy, koordynuje je ze sobą, a następnie zmierza do coraz większej energooszczędności.
Dlatego wytrenowani zawodnicy biegają ze stosunkowo niskim tętnem serca. Im dłużej daje się je utrzymać przy jednostajnym wysiłku, tym większa oszczędność sił i energii.
Jedno z najbardziej euforycznych doznań biegacza polega właśnie na poczuciu jazdy doskonale naliwioną maszyną. Bez zadyszki i gwałtownego bicia serca, z zapasem paliwa na długie kilometry. Biegnie się wtedy mocno i pewnie, a do mózgu docierają wywołujące euforię i poczucie mocy impulsy.
Jakby się jechało luksusowym autem po świetnej nawierzchni i z pełnym bakiem.
Natomiast jedno z gorszych doznań następuje wtedy, gdy ten nasz pojazd się zacina - zaczyna brakować paliwa, serce bije coraz szybciej, a mięśnie odmawiają współpracy. Następuje reakcja odwrotna do wcześniejszej euforii.
I jeżeli nasza maszyneria szwankuje na całego, organizm woła o przerwę, a my jedynie siłą woli biegniemy nadal - to musi być maraton. :)
Dlatego pulsometr - dający wgląd w pracę naszego serca - jest tak fascynującym narzędziem. Odczyty tętna wskazują poziom wysiłku, pozwalają go regulować, a także zmuszać serce do coraz lepszej pracy.
A przede wszystkim odliczają czas, jaki pozostał nam do załamania.
[Tak dla przykładu wygląda zapis pulsometru - to mój trening interwałowy z zeszłej soboty:
SOBOTA 19.06 INTERWAŁY]
Myślę o tym przyglądając się wskazaniom KTG i jestem pełen podziwu. Małe serduszko tego jeszcze nienarodzonego dziecka bije dwa razy szybciej niż u dorosłego człowieka. W zawrotnym tempie pompuje krew w maleńkim krwiobiegu. Wyrywa się do życia.
I pomyśleć, że to samo serce będzie nieustannie pracować przez następne dziesięciolecia. Będzie biło szybciej i wolniej, będzie kochało i cierpiało. Zapewne będzie nieraz złamane. I podniesie się, jak to serca mają w zwyczaju, by biec dalej i kochać jeszcze mocniej.
Nie powstrzyma Cię już nic córeczko.
No więc, wychodź w końcu.
Czas zaczerpnąć powietrza!
Fajny tekst, masz talent do pisania. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego rozwiązania. A kiedy to będzie to już mniej ważne. :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj za nas kciuki! :)
OdpowiedzUsuńWzruszające:)
OdpowiedzUsuńMądrego tatę będzie miała ta dziewczyna...
Zainspirowałeś mnie do odnowienia swojej blogowej działalności ;) http://www.rocknroll-child.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJakby mała się już pojawiła na świat daj znać ;D
Malina
Nie martw się, świat się o tym szybko dowie! ;)
OdpowiedzUsuńObwieścimy to razem: córcia werbalnie - krzykiem w niebogłosy, ja wirtualnie - smsami i postami w internecie. :D